piątek, 13 listopada 2015

Legginsy

Legginsy to dość drażliwy temat. Osobiście rzadko kiedy je noszę, bo jakoś nie czuję się w nich zbyt dobrze - jak jest ciepło, to mi w nich za ciepło, a jak zimno, to wieje po nogach. Ale nie przeczę, od czasu do czasu ubiorę, zwłaszcza gdy ćwiczę, jeżdżę na rowerze albo do dłuższej ciepłej tuniki. 

Są jednak dziewczyny, które lubią na co dzień nosić tę garderobę. W internecie i w dyskusjach w babskim towarzystwie zwykle dzieli się je na dwie kategorie: 1. te chude - które powinny je nosić i 2. te grube - które nie powinny. A ja mam inne zdanie: powinny je nosić te osoby, które się w nich dobrze czują. I już mówię dlaczego. 

Byłam wczoraj na zakupach po spodnie i bieliznę, a zatem w miejscach, gdzie kupuje się m.in. spodnie rurki i legginsy. Zeszło mi na tym sporo czasu, bo jak zwykle ciężko mi się było zdecydować i coś dopasować. A że byłam z kumpelą, która też się sporo namierzyła, więc spędziłam sporo czasu w przymierzalniach. Widziałam więc sporo dziewczyn mierzących wąskie spodnie i różne legginsy. I też podzieliłam je na dwie grupy, choć nieco inne: 1. zadąsane i 2. zadowolone. O dziwo, te zadąsane to zwykle dziewczyny szczupłe lub tzw. normalne, które oglądały się z wszystkich stron ze skwaszoną miną i generalnie były chyba bardzo religijne, bo wzywały co chwilę na pomoc Boga, narzekając jak wyglądają, jakie są grube, jakie mają grube uda, d..ę, biodra i brzuch. 

Druga grupa to dziewczyny zadowolone i... w większości takie "przy kości", które uśmiechały się do lustra, zachwalały jak fajnie ściskają i wyszczuplają. Mówcie sobie co chcecie, ale moim zdaniem każde ubranie, także legginsy bardziej pasują uśmiechniętym, zadowolonym osobom niż fochniętym. Wolę więc widzieć grubszą osobę w legginsach (niż w jeszcze bardziej pogrubiających szerokich ciuchach), aniżeli skwaszonego chudzelca :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz